wtorek, 23 września 2014

Podróże w czasie - nasze pierwsze mieszkanie:)

Tak jak zapowiadałam w poprzednim wpisie, kontynuujemy swoistą podróż w czasie. Jako małżeństwo mamy za sobą już trzy generalne remonty. Siedem lat temu objęliśmy w posiadanie nasze pierwsze własne cztery kąty. Całe 30 m.kw. do własnej dyspozycji, które dziś chciałabym Wam po krótce przedstawić;) W tym mieszkaniu - w bloku, a w zasadzie w wieżowcu - spędziliśmy w sumie ledwie siedem miesięcy, zadając jednak kłam wszelkim niechlubnym opiniom na temat blokowisk. Życiowe zawirowania zmusiły nas do wyprowadzki zanim nawet na dobre zdążyliśmy się tam urządzić. Brakowało nam niezliczonej liczby przedmiotów od tak prozaicznych jak tłuczek do mięsa po te wielkogabarytowe, jak szafa:) Znakomitą większość sprzętów kupowaliśmy okazyjnie i nawet nie zdążyliśmy ich wszystkich jakoś ujednolicić. A jednak chyba nikogo nie zdziwię, przyznając, że darzę to mieszkanie ogromnym sentymentem.

Początki oczywiście nie były łatwe. Poniżej widoki "zachęcające inaczej", czyli typowy stan mieszkania z ogłoszenia z kategorii "do odświeżenia":)   Salon w ciepłych kolorach - skandynawska, surowa łazienka (rurki na wierzchu) - kuchnia w stylu vintage;)

Po roku niespiesznego remontu i wstawieniu kilku niezbędnych mebli osiągnęliśmy całkiem przyjemny, jak nam się wydawało, efekt stosunkowo niewielkim kosztem. Największą zmianą było pożegnanie ścianki pomiędzy kuchnią a pokojem - pomysł nienowy i nieodmiennie ratujący takie małe przestrzenie.

Najbardziej podobało mi się zamaskowanie rur grzewczych w łazience. Nie było tam typowego kaloryfera, jedynie rurki przeprowadzające wodę na kolejne piętra (w zupełności wystarczyły do ogrzania tej niewielkiej przestrzeni były jednak niewymownie szpetne). Ukryliśmy je za żaluzjowymi drzwiczkami zabezpieczonymi przed wilgocią - trzymają się do dziś:) Nie tylko ukryliśmy rurki, zachowując niezakłóconą cyrkulację powietrza - zyskaliśmy też dodatkowy schowek, a także wieszak (po przełożeniu przez lamelki kilku haczyków). Złudzenie większej przestrzeni uzyskaliśmy dzięki zamontowaniu lustra na całej długości ściany. O ile pamiętam - lustro też kupilismy okazyjnie w jakimś markecie i pojechaliśmy z nim do szklarza prosząc o przycięcie na żądaną długość:)

Ze strasznego przedpokoju wykuliśmy wygodną szafę z przesuwanymi drzwiami. Oczywiście wykonaną własnoręcznie z płyt meblowych oklejonych tapetą. Tapeta chyba zdradza najbardziej zmieniające się trendy, prawda?:)

Najtrudniej było mi znaleźć zdjęcia kuchni. Ostatecznie zapraszam na mały rzut oka na naszą wiszącą półeczkę oraz - z  nieco szerszej perspektywy - w dniu naszej wyprowadzki (po prawej). Meble z BRW niestety nie przetrwały nawet tak symbolicznej próby czasu. Nikczemnie wykonane zawiasy w szafce narożnej doprowadzały nas do furii:) Nawet na zdjęciu widać smutnie dyndający front:)

Nasza wycieczka dobiegła końca. Jak Wy wspominacie swoje wnętrzarskie początki?:) Przygotowując zdjęcia nie mogłam sie nadziwić - ta kawalerka była bardzo jasna i słoneczna. Ogromnie żałuję, że niemal wszystkie zdjęcia jakie mam, robiłam wieczorami. Taką miałam wtedy "manierę" niestety...

Pozdrawiam

15 komentarzy:

  1. Świetna łazienka.:) W moim pierwszym mieszkaniu było...hmmm...beżowo-pomarańczowo.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przytulnie znaczy:) No takie były czasy, za parę lat będziemy się pewnie podśmiewywać z szarości;) A prawdę mówiąc to ten beż na ścianach miał być oliwką, ale jakoś mu nie wyszło:)

      Usuń
  2. Mi się też przypomniało Wasze przytulne mieszkanko z sentymentem... A jaka piękna szafa w przedpokoju! Jakoś nie miałam okazji jej zobaczyć;) A jak się uśmiałam o mebach BRW, bo my tak samo mamy w naszej kuchni... Wojtek co dzień przeklina, że nigdy więcej mebli z BRW haha;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie miałaś okazji zobaczyć szafy, bo montowaliśmy ją w dniu wyprowadzki...:/ a kuchnia... taaa "a taka była ładna... amerykanska";)

      Usuń
  3. Udowadniasz jak z małej, ciasnej i kiczowato lub nieestetycznie wykonanej przestrzeni można zrobić eleganckie i modne mieszkanko :) barwo za wszystkie pomysły i uzyskany efekt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście pamiętam to mieszkanko z Decorii - jakby to było wczoraj :)

      Usuń
    2. Kochana - dziękuję, jak zwykle mnie zawtydzasz, bo przecież wiem ile jeszcze w tym mieszkanku było planów do zrealizowania a na które po prostu nie starczyło nam czasu (i funduszy:)) a lata lecą... oj za prędko:)

      Usuń
  4. w naszym pierwszym mieszkaniu była obudowa wanny z płyty pilśniowej i płytki bez fugi. w drugim - rury przez środek kuchni, połączenie kolorów rodem z logo castoramy i trzy tapety w jednym pokoju. w aktualnie remontowanym domu - mnóstwo boazerii, najbrzydsza łazienka świata i wykładzina dywanowa w samochodziki. walczymy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj prawda, przy całej mojej życzliwości czasem naprawdę nie mogę pojąć co ludziom do głowy przyszło, kiedy urządzali swoje mieszkania. Do licha, przecież ta wykładzina w samochodziki też kosztuje i nie uwierzę, że nie można było wybrać ładniejszej:) Ale radzicie sobie dzielnie!

      Usuń
  5. Kuchnia na zdjęciu z czajnikiem prezentuje się bardzo współcześnie :) Zdradzisz z którego roku te zdjęcia:)? A ten pomarańcz na początku... niech mi ktoś w końcu wytłumaczy, czy ludzie naprawdę wierzą, że ten kolor jest stworzony do małych wnętrz, czy po prostu jest zawsze w okazyjnej cenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia są z 2008 roku:) Nie - pomarańczowy jest taki... przytulny;) hihi

      Usuń
  6. Ech, ja też niedawno wspominałam nasze pierwsze... Takich rzeczy się nie zapomina. W moim co prawda był na wejściu tylko beton i pustaki, ale wiem co to kartony i brak rzeczy, ba, brak kuchni przez dwa miesiące...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przynajniej jest co wspominać, a z każdego drobiazgu człowiek cieszy się jak dziecko:) No i rozpala sie kreatywność - zamiast tłuczka do mięsa wykorzystałam ostatecznie młotek;)

      Usuń
  7. Nasze pierwsze wspólnie wynajęte mieszkanie było akurat po remoncie, więc całkiem przyjemnie się tam mieszkało, potem Mąż wpadł na pomysł przeprowadzenia się bliżej pracy, i to mieszkanie było przykładem bezmyślności architektonicznej - salon "przechodni", tak wielki, że w naszej sypialni (do której wchodziło się z salonu) zmieściłby się 4 razy - kto tak projektuje mieszkanie? Na co mi taka sypialnia, skoro to w salonie przyjmuję gości? Ale prawdziwym arcydziełem była kuchnia - wąska, ciasna, i na dodatek jedyne gniazdko elektryczne znajdowało się na ścianie naprzeciwko blatu. Dodam, że przy tejże ścianie nie było ani stolika, ani blaciku, bo już się nie zmieścił w kuchni. Wyobraźmy sobie teraz, że chcę zagotować wodę na herbatę - trzeba było ciągnąć przedłużkę sufitem, żeby kuchnia miała ręce i nogi. Brrr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, powiem szczerze, że kawalerka którą kupiliśmy też była wcześniej wynajmowana - w takim stanie... pomijam, że nie zapłaciłabym za taką łazienkę i kuchnię, ale jako właściciel spaliłabym się ze wstydu oferując takie "szafki"... (a dodam, że czynsz nie był jakiś wyjątkowo okazyjny)

      Usuń

Naprawdę doceniam to, że postanowiłeś poświęcić mi swoją uwagę i pozostawić po sobie parę słów. Szanuję Twój czas i dlatego zdecydowałam nie utrudniać Ci dodatkowo komentowania rezygnując z haseł obrazkowych i moderacji. W zamian proszę:
1. nie przeklinaj
2. nie obrażaj
3. nie reklamuj
Ufam, że nie zawiedziesz mojego zaufania.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...