Jeszcze kurz po remoncie kuchni nie opadł (a skoro nie opadł, to tym bardziej nie został jeszcze pościerany - bo niby jak!?), a mnie już zachciało się kolejnego:) Spokojnie M. - tym razem chodzi o remont wirtualny! Na pewno zauważyliście drobne zmiany w układzie bloga. W miarę jak tytułów zaczęło przybywać, pomyślałam, że to już czas, aby pojawił się Linkwithin pod postami. Dodałam też kilka nowych tagów. Teraz oprócz kategorii tematycznych (pod nagłówkiem) macie do dyspozycji podział bardziej... hm... geograficzny (w bocznej kolumnie).
To - co dzieje się tutaj, to jednak nic w porównaniu z rewolucją jaką przeprowadziłam na Remontowych perypetiach - byliście ostatnio?;) Prawdę mówiąc jest mi wstyd. Tyle dekorowania, urządzania, upiekszania a tymczasem tamto miejsce skazałam na zapomnienie. A przecież, chociaż ja sama dawno tam nie byłam, okazuje się, że WY nadal zaglądacie! Nareszcie dotarło do mnie, że dłużej nie mogę tak lekceważąco traktować moich drogich czytelników. I tak ostatnie wieczory spędziłam na konwertowaniu zdjęć, formatowaniu postów i wybieraniu szablonu. I chociaż oczywiście nie mogłam już wykonać lepszych fotografii i absolutnie nie zamierzałam ingerować w treść archiwalnych wpisów, to ogromnie jestem ciekawa co sądzicie o takiej formie przedstawienia wspomnień z remontu? Warto było poświęcić temu trochę czasu, a może jednak była to gra niewarta świeczki?
Ta swoista podróż sentymentalna skłoniła mnie do kilku refleksji. Przypomniał mi się nie tylko remont w kamienicy, ale także dwa poprzednie. Odbyliśmy długą drogę, nabierając doświadczenia i ucząc się na błędach. Remont - to nie tylko nowe tynki i instalacje, to także emocjonalny poligon, sprawdzian cierpliwości, wytrwałości i wyrozumiałości. Dobrze pamiętam, że parę razy omal się nie pozabjaliśmy, prawda?:) A jednak zrobiliśmy to (trzy razy!). I dziś mogę rozczulać się wspomnieniem z naszej pierwszej randki, gdy okazało się, że obojgu nam marzy się w przyszłości mieszkanie w kamienicy...:)
Niezamierzonym efektem tego powrotu do przeszłości jest pomysł na nowy post. Następnym razem pokażę Wam zdjęcia z przemiany naszych wcześniejszych mieszkań, które przy okazji wygrzebałam ze starych folderów.
Tymczasem pozdrawiam
Nic dziwnego, że na Remontowe Perypetie zaglądamy ciągle - ja sama jestem oczarowana, i za każdym razem, kiedy otwieram Wasze archiwum, przepadam na amen na czas bliżej nieokreślony. Wspaniałe źródło inspiracji i niezły kop energetyczny - sami pracujemy (chociaż to może na wyrost powiedziane, bo najgorszą robotę odwala fachowiec, a my pomagamy z doskoku - takie życie ) nad własnym kącikiem i Wasz blog to skarbnica wiedzy :) Aaaa, nie pamiętam, czy pisałam w komentarzach pod łazienką, ale mam małe pytanko - jak się sprawuje Wasza bateria łazienkowa? Tres to hiszpańska marka, zastanawiałam się nad nią, ale w rezultacie wybraliśmy galindo, nawet nie wiem, jak się będzie sprawować, bo nasza łazienka dopiero w powijakach, ale mam nadzieję, że będzie ok. Rozpisałam się i zboczyłam, a chciałam tylko napisać, że uwielbiam ten blog i Wasze koty :)
OdpowiedzUsuńBardzo ale to bardzo dziękuję za miłe słowa. To dla mnie naprawdę ważne:) A jeśli chodzi o baterie - to poweidzieć, że jestem z nich zadowolona - to za mało. Zaczęło się przypadkiem, od bidetty i tylko Tres miał taką, jakiej szukałam. A gdy już przyjechała, zobaczyliśmy jak świetnie jest wykonana, jak doskonale działa, pozostaliśmy już wierni tej marce. Są dość drogie - fakt. Ale mamy już tyle przykrych doświadczeń z różnymi bateriami i tańszymi, i tymi z całkiem znanych firm, że tym razem postanowiliśmy nie skąpić, bo wymiana armatury dwa razy do roku już się nam przejadła:) A dodam jeszcze na koniec, że oglądaliśmy naprawdę wiele bateii, wiadomo, wiele z nich jest do siebie podobnych, ale jednak te Tres-owe mają proporcje idealne;) pozdrawiam
UsuńSuper taki wirtualny pamiętnik Waszych remontowych perypetii :) chętnie zobaczę jeszcze Wasze wcześniejsze mieszkania :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jeszcze Twój panieński pokoik w domu rodzinnym (z Deccorii oczywiście :))
A blogi Twoje zawsze podziwiam za takie dopracowanie każdego szczegółu :)
Serdeczności!
Nie przesadzajmy z tym dopracowaniem szczegułów, ale staram się:) Dziękuję za miłe słowa. ściskam i przesyłam drapanie za usziem dla Tereski:)!
UsuńNie przesadzam :) Dopieszczony bardzo :)
UsuńTereska mruczy z zadowolenia :)
Gratuluję, jeśli przetwaliście 3 remonty, to przeszliście test bojowy najwyższego stopnia. Za mną i moim mężem również kilka remontów i przyznam, że różnie bywało, ale za każdym razem idzie nam coraz lepiej :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że z kolejnymi remontami nabiera się wprawy i to nie tylko w sztuce budowlanej:) Kibicuję Wam gorąco, nie każdy zdecydowałby się na taką harówkę:)
Usuń