Po okresie jesiennego przesilenia i permanentnego przemęczenia I trymestru, ogarnął mnie wyczekiwany syndrom wicia gniazda. Nie to, żebym teraz, jako ciężarna mama rocznej Iskierki chodziła wiecznie wypoczęta i tryskająca energią... ALE znajduję w sobie niespożyte siły na... obmyślanie:) Wszystkiego. W najdrobniejszych szczegółach. I, jak można się było spodziewać, bywa że ogarnia mnie niepokój. Jak ja sobie poradzę sama z dwójką takich niedorosłych dziewczyn!? To znaczy, że j a k o ś sobie poradzę wątpliwosci nie mam - niby jakie mam teraz wyjście, hę?;) Niepokoi mnie jednak perspektywa, że naprawdę trzeba będzie zrezygnować z przesiadywania nocami przed komputerem, idąc w zamian spać o przyzwoitej porze. Drzemek I. już pewnie więcej nie wykorzystam na spokojną prasówkę i zjedzenie II śniadania. Najbardziej zaś martwi mnie to, jak będzie wyglądało nasze mieszkanie i czy wystarczy mi czasu i sił na domowe obowiązki (powiedzmy sobie szczerze - już teraz bywa z tym różnie). Dlatego, mimo że turkusowe gniazdo na pozór uwite - ja o b m y ś l a m. I wiję, tyle że już gdzie indziej:)
Krytyczna wycieczka po mieszkaniu uświadomiła mi, że przez ostatni rok, a szczególnie przez ostatnich kilka miesięcy, nazbierało mi się w szafach i zakamarkach sporo bałaganu. To nie pomaga w utrzymaniu porządku 'na zewnątrz'. Jeśli teraz nie rozprawię się z tymi zaniedbaniami, to za pół roku z pewnością nie będzie mi łatwiej. Nie będzie też łatwiej mężowi oraz tym kilku nieszczęśnikom, którzy mam nadzieję wpadną czasem trochę mnie odciążyć, odnaleźć się w takim bałaganie. Bo co z tego że JA wiem, gdzie leżą zapałki, albo klamerki?? Jeśli nie chcę - zamiast drzemać - pełnić roli domowego GPS-a, muszę wszystko zawczasu uporządkować i zorganizować tak, żeby nawet każdy facet się połapał;)
To nie tylko moje wstydliwe sekrety skrywane na co dzień za szczelnie zamkniętymi drzwiami. Tak się kończą próby zrobienia wszystkiego na raz! Dlatego o b m y ś l i ł a m - a jakże - PLAN:) Na czym polega?
Krytyczna wycieczka po mieszkaniu uświadomiła mi, że przez ostatni rok, a szczególnie przez ostatnich kilka miesięcy, nazbierało mi się w szafach i zakamarkach sporo bałaganu. To nie pomaga w utrzymaniu porządku 'na zewnątrz'. Jeśli teraz nie rozprawię się z tymi zaniedbaniami, to za pół roku z pewnością nie będzie mi łatwiej. Nie będzie też łatwiej mężowi oraz tym kilku nieszczęśnikom, którzy mam nadzieję wpadną czasem trochę mnie odciążyć, odnaleźć się w takim bałaganie. Bo co z tego że JA wiem, gdzie leżą zapałki, albo klamerki?? Jeśli nie chcę - zamiast drzemać - pełnić roli domowego GPS-a, muszę wszystko zawczasu uporządkować i zorganizować tak, żeby nawet każdy facet się połapał;)
To nie tylko moje wstydliwe sekrety skrywane na co dzień za szczelnie zamkniętymi drzwiami. Tak się kończą próby zrobienia wszystkiego na raz! Dlatego o b m y ś l i ł a m - a jakże - PLAN:) Na czym polega?
14-tygodniowy plan lepszego zorganizowania i uporządkowania całego mieszkania.
Wyznaczyłam deadline.
Do końca maja (właściwie wyznaczyła go dla mnie J. ;)) zamierzam uporać się kolejno z kuchnią, pokojami i łazienką.
Zidentyfikowałam słabe punkty.
W każdym z pomieszczeń większość z nas może określić miejsce, w którym bałagan narasta najszybciej (krzesło w sypialni? szuflada w przedpokoju?). Znając najsłabsze strony naszego mieszkania, łatwiej było mi ustalić (i spisać!) dokładnie co chciałabym osiągnąć.
Na przykład: porządek w szufladach pod monitorem (jeszcze nie tak dawno temu, szufladki sprawowały się świetnie, teraz służą za podręczny schowek na wszystkie drobiazgi, które trafiły lub trafić mogą w niepowołane łapki I.); zorganizowaną chłodziarkę (odkąd przeprowadziliśmy się z naszej rozkosznie wielkiej lodówki do nowej - zabudowanej, mamy problem nie tylko z pomieszczeniem się w niej, ale przede wszystkim z niedopuszczaniem do psucia się zapasów - nie znoszę wyrzucać jedzenia!:(
Plan minimum & plan optimum.
Każdy cel rozpisałam w dwóch wersjach.
Plan minimum - to przede wszystkim porządek i dobra organizacja osiągnięta z pomocą środków i narzędzi, które mogę znaleźć w domu. Np. opakowania po owocach, zamiast nowych koszyczków. W tej opcji staram się nie przejmować tym, jak szafa się 'prezentuje'. Liczy się tylko to, żeby każdy przedmiot miał swoje miejsce. Żeby to miejsce było stałe, wygodne i łatwe do odnalezienia dla wszystkich i wszystkim znane. Taki plan sprawdza się szczególnie dobrze w nowo urządzanych miejscach - zanim jeszcze zdążymy określić nasze przyzwyczajenia, a przedmioty wciąż szukają swoich idealnych adresów. Mamy szansę przetestować wymyślone rozwiązania, zanim jeszcze wydamy fortunę na gadżety.
Plan optimum - pozwala rozwinąć skrzydła. Oczywiście staram się wyszukiwać takie rozwiązania, które nie zrujnują naszego domowego budżetu. Pozwalam w nim sobie jednak na stworzenie niewielkich list zakupów. Dobrane koszyczki czy kawałek kolorowego papieru potrafią zdziałać cuda, a w ładnie wyglądającej szufladzie, większy żal narobić bałaganu;) Chociaż z oczywistych powodów chciałabym we wszystkich zakamarkach wprowadzać od razu te upiększone wersje, zdaję sobie sprawę, że realizacja może się nieco odwlec w czasie. Spokojnie. Jeśli będzie trzeba - poczekam:)
Miara, długopis i notatnik.
Każdą szufladę, szafkę i półkę dokładnie zmierzyłam. Jeśli to konieczne, sprawdziłam też wymiary sprzętów, dla których muszę znaleźć odpowiednie miejsce. Wyniki spisałam w notatniku (mogłabym też w telefonie, na kartce w portfelu etc.). Następnie zaczęłam dokładnie planować każdy centymetr. Rozrysowywałam szufladę po szufladzie! Może się to wydawać przesadą, jednak dzięki temu wiem dokładnie co chcę kupić i co będę trzymać w każdym nowym koszyku czy butelce. Moje zakupy nie będą impulsywne ani nietrafione. Mogę z większą precyzją polować na okazje, albo planować zakupy przez internet, optymalizując koszty przesyłki;)
Na koniec - co rozumiem pod określeniem 'dobra organizacja'? Otóż dla mnie dobra organizacja to taka, która uwzględnia i adaptuje nasze nawyki, zamiast na siłę je zmieniać. Moim zdaniem pomysł, który opiera się na zmuszaniu nas (i naszych Bogu ducha winnych bliskich!) do zmiany przyzwyczajeń i to najczęściej wielu jednocześnie,jest z definicji skazany na porażkę.
Prawdopodobnie okaże się, że zadania, które rozplanowałam w czasie na całe tygodnie, można by z powodzeniem wykonać w kilka dni. Jasne! Ale nie przy małym dziecku. Zamierzam sobie pomóc, a nie doprowadzić na skraj wytrzymałości;) Dlatego zadania są niewielkie. Zamiast wyrzucać całą zawartość wszystkich kuchennych schowków i układać na nowo przez kolejny tydzień, wolę opanowywać szafkę po szafce. Zajmie mi to godzinę w tygodniu, zamiast całego dnia - i o to właśnie chodzi! Rozsądnie dozowany wysiłek i poczucie satysfakcji płynące z 'zaliczania' kolejnych punktów - to mój przebiegły podstęp motywacyjny:)
Prawdopodobnie okaże się, że zadania, które rozplanowałam w czasie na całe tygodnie, można by z powodzeniem wykonać w kilka dni. Jasne! Ale nie przy małym dziecku. Zamierzam sobie pomóc, a nie doprowadzić na skraj wytrzymałości;) Dlatego zadania są niewielkie. Zamiast wyrzucać całą zawartość wszystkich kuchennych schowków i układać na nowo przez kolejny tydzień, wolę opanowywać szafkę po szafce. Zajmie mi to godzinę w tygodniu, zamiast całego dnia - i o to właśnie chodzi! Rozsądnie dozowany wysiłek i poczucie satysfakcji płynące z 'zaliczania' kolejnych punktów - to mój przebiegły podstęp motywacyjny:)
Czy to dobry plan okaże się za... czternaście tygodni;) Czy mi się uda? A może jednak to naprawdę nie będzie takie proste? Trzymajcie kciuki za moją determinację. A może ktoś z Was się do mnie przyłączy?:)
Do tej pory uporządkowane zostały:
#1 szafka pod zlewozmywakiem
#2 lodówka
#3 utensylia i kuchenne drobiazgi
#4 spiżarnia
#5 craft-szuflada
Do tej pory uporządkowane zostały:
#1 szafka pod zlewozmywakiem
#2 lodówka
#3 utensylia i kuchenne drobiazgi
#4 spiżarnia
#5 craft-szuflada
Pozdrawiam

Podziwiam za zapał i profesjonalne podejście do tematu. Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDzięki:) Kciuki się przydadzą z pewnością!
UsuńTrzymam kciuki! Na pewno się uda :)
OdpowiedzUsuńU mnie syndrom wicia gniazda objawił się dopiero niedawno, gdy dotarło do mnie, że za niedługo we wszystkie zakamarki zajrzy czworakujący synek ;)
Szuflady i szafki w kuchni już ogarnęłam. Teraz czas na tworzenie przestrzeni przy zlewie i zmywarce :) Pomysł z mierzeniem i zapisywaniem w notesie faktycznie jest dobry - ja tak po nocy mierzyłam wszystkie wolne przestrzenie ;)
U mnie właśnie szafka zlewozmywakowa poszła na pierwszy ogień, więc zapraszam wkrótce!:) A to, że najlepsze pomysły wpadają po nocach to jest fakt potwierdzony naukowo;) pozdrawiam!
UsuńJuż nie mogę się doczekać :) Wasze remontowe historie "śledzę" od dawna z ogromną ciekawością. Czasem żałuję, że mąż nie lubi remontów. U mnie w rodzinie to kobiety są motorem działań ;)
UsuńJesteś prawdziwie perfekcyjną panią domu :) serio! :)
OdpowiedzUsuńTo się dopiero okaże pod koniec maja;)
UsuńJa już to widzę :) nie tylko po tym poście :)
UsuńPowodzenia i do dzieła!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńO i to jest to!
OdpowiedzUsuń:)
Usuń