Miał być pyszny obiad, wystrojona córka, uśmiechnięta żona... Tymczasem naszego Tatusia przywitała baaardzo pełna pieluszka, plama z mleczka na świeżo założonym ubranku i nieobrane ziemniaki:) No cóż - hard life;)
No ale przecież bycie Tatą - to także masa radości i dumy, prawda?
Następnym razem pojawię się z postem bardziej dekoratorskim - słowo:)
Pozdrawiam
hihihi :) life is brutal ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
E tam najważniejsze że na tatę czekała uśmiechnięta buzia córeczki i piękna żona :) Reszta to szczegół :)
OdpowiedzUsuńNie przesadzajmy z tą piękną żoną, ale dzięki:)
OdpowiedzUsuń