Przeglądając blogi i wszelkie inspiracje niesposób nie zauważyć mody na poroża. Uroczemu trendowi uległam i ja, a było mi tym łatwiej, że rogate zdobycze już od lat kurzyły się w zakamarkach. Dziś w telegraficznym skrócie pokażę rogi ;)
Powyższe "różki" należały do sarny, a dokładniej koziołka. Poniewierały się przez lata na letnisku. W bardziej nowoczesnym otoczeniu odzyskały dawny urok.
Ten zrzut jelenia waży ładnych parę kilo. Na profesjonalistach nie zrobi pewnie wielkiego wrażenia, jednak fakt, że został znaleziony podczas grzybobrania, przytargany i podarowany nam przez osobistą ciocię, czyni z niego niecodzienny skarb:)
Warto mieć oczy szeroko otwarte, nigdy nie wiadomo co uda się upolować w trawie nawet podczas zwykłego spaceru.
Na koniec poroże, które zamieszkało na półce z książkami, a należące do daniela. Pamiętam je odkąd byłam jeszcze dziewczynką. Pojawiało się w różnych miejscach, łącznie ze ścianą domu, gdzie uwiły sobie na nim gniazdo jakieś ptaszki. Wreszcie skończyło upchnięte w drewutni. Jednak wyszorowane w nowym otoczeniu przeżywa swój renesans.
Myślę, że w odpowiednio pokazane poroże nie musi kojarzyć się z kiczem ani nie jest zarezerwowane wyłącznie dla stylistyki myśliwskiego domku. A zaczerpnięte wprost z natury akcenty ocieplą nawet bardzo surowe wnętrze. Jak sądzicie?
Masz rację... podoba mi się taka odpowiednio wyeksponowana dekoracja :) Kolejne piękne wnętrze :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń