Pisałam niedawno, a właściwie bezceremonialnie chwaliłam się nową-starą zdobyczą. Drewniana deska do prasowania była jednym z moich malutkich wnętrzarskich marzeń i nadal nie mogę się nią nacieszyć. Czy zmieni mój stosunek do prasowania - szczerze wątpię. Ale na pewno przyjemniej będzie mi się na nią patrzyło, gdy zamiast prasować będę się wylegiwać na kanapie;)
Dziś nareszcie krótka relacja z prac renowatorskich, a na zakończenie jeszcze mała ciekawostka;) Zapraszam!
Jak to ze starociami bywa - deska przyjechała do mnie w stanie niezachęcającym do rozkładania na niej pachnących ręczników;) Zakurzona, brudna, w pajęczynach. Obłożona paskudnym i w dodatku za dużym pokrowcem, pod którym kryły się warstwy przypalonego materiału oraz kruszącego się filcu. Oglądając ją nie miałam najmniejszego nastroju do robienia zdjęć, czego teraz trochę żałuję.
Musicie uwierzyć mi na słowo, że jeszcze tego samego dnia trafiła do wanny, gdzie wyekwipowana w gumowe rękawice, zerwałam całą materię, a drewno wyszorowałam Domestosem. Może nie jest to profesjonalny środek do drewna, ale byłam dość zdesperowana;) Wieczorem deska była już prawie sucha i wyglądała pięknie.
Kolejnym krokiem było wyjęcie wszystkich gwoździków które pozostały po zerwaniu starego obicia.
Brzegi i powierzchnię blatu przeszlifowałam kilkoma pociągnięciami gruboziarnistego papieru ściernego (80).
Po tym przyszła pora na najprzyjemniejszy etap prac - przygotowanie nowego pokrowca. Nie zdecydowałam się na zakup gotowego - nie widziałam jeszcze takiego, który by mi się podobał. Postanowiłam zrobić własny (w dodatku mniej kosztowny) - na stałe. Okaże się czy nie będę żałować swojej decyzji - póki co jestem zadowolona. Do wykonania nowego pokrowca wykorzystałam najtańszy polarowy kocyk z Jysk (użyłam trzech warstw) oraz kawałek gładko tkanej bawełny. Potrzebowałam jeszcze tylko zszywacza tapicerskiego, nożyczek i czegoś do pisania. Etapy prac możecie podejrzeć na zdjęciach.
A jak się prasuje? Deska jest niewielka - w porównaniu do mojej poprzedniej - dużo węższa (30x110cm), za co pewnie będę ją przeklinać przy prasowaniu zasłon, jednak do koszul, spodni czy dziecięcych ubranek jest idealna. Nie ugina się, nie skrzypi (!). Jest sztywna i nie kapie z niej woda. Blat jest gładki (niektóre deski mają tak cienkie pokrowce, że na prasowanym ubraniu odbija się metalowa siateczka blatu). Sama jestem ciekawa jak będzie wyglądać za pół roku. Myślę jednak, że skoro wytrzymała już kilkadziesiąt lat w niezłym stanie, to u mnie też jakoś sobie poradzi;) Jedyną obawę wzbudza we mnie materiał obiciowy - nie pomyślałam że drobne prążki będą mnie przyprawiać o taki oczopląs;) Ale przecież, jeśli obicie się nie sprawdzi, jego wymiana nie będzie dużym problemem!
Do kompletu brakuje mi jeszcze drewnianej suszarki na pranie. Niestety model, który by mi odpowiadał jest produkowany tylko w wersji dla lalek:) Jeśli znacie firmę, która wykonuje suszarki w klasycznym kształcie (z rozkładanymi na boki skrzydłami) będę bardzo wdzięczna za namiary!
A na zakończenie obiecana ciekawostka. Oprócz klasycznego zestawu deski i żelazka parowego mam jeszcze w domu pewną maszynerię - PRL-owską prasowalnicę. Może i nie prezentuje się zjawiskowo, ale uwielbiam ją. "Wykradziona" ze strychu rodzinnego domu M. pomaga mi zapanować nad górami ręczników, pieluszek (mimo korzystania z jednorazowych, pieluszki tetrowe mają milion zastosowań przy małym dziecku) i kuchennych ściereczek. Przykładową partię, składającą się z 17 ręczników, 19 kuchennych ściereczek i 24 pieluch wyprasowałam i poskładałam w godzinę (!).
Wiem, że nie wszyscy prasują takie rzeczy, ale ja lubię, nawet jeśli wiem, że efekt utrzyma się tylko do momentu wyjęcia z szafy. Za to na prasowanie żelazkiem, pewnie już by mi było szkoda sił i czasu. Przeszukajcie strychy i piwnice - może i u Was kryje się taki relikt "sztuki użytkowej" ;)
Moja mama ciągle ma takową maglownicę i jeszcze do niedawna czasem z niej korzystała - a mi odgłos i zapach z tego urządzenia automatycznie kojarzą się z dzieciństwem:))
OdpowiedzUsuńNo właśnie TEN zapach;)
UsuńWOW jaka deska! Jestem w szoku, super decha! :)
OdpowiedzUsuńFantastyczna deska. Podoba mi się materiał w paseczki.....wygląda całkiem jak z chatki nad morzem.....cudo !
OdpowiedzUsuńI tym sposobem prasowanie zacznie kojarzyć mi się z wakacjami;)
Usuńha! mieliśmy w domu rodzinnym IDENTYCZNY domowy magiel :) kilka lat temu pozbyłam się go, bo nie ukrywam, że w małym 3 pokojowym mieszkaniu trudno o kąt na takie ustrojstwo - ale faktycznie było to urządzenie niezastąpione jeśli chodzi o prasowanie pościeli, ręczników itp. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że strasznie dużo miejsca zajmuje i do tego ciężkie okrutnie, ale nie oddam ;]
UsuńŚwietna deska, sama na taką "choruję". Drewniane suszarki(dla dorosłych) produkuję włoska firma Valdomo. Teraz jest w ofercie Bonami https://www.bonami.pl/p/suszarka-do-bielizny-beech. Sama bym ją kupiła ale męża nie mogę przekonać do drewnianej suszarki. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuń